Dotychczas pierwszy dzień diety wpisywany był do pamiętnika jako dzień niemalże idealny. Dzisiejsze, kolejne podejście do przejścia na zdrowszy tryb życia zaliczyło swoje wzloty i upadki.
Plusem niezaprzeczalnie jest zmotywowanie się do ćwiczeń. Fakt faktem, że to tylko rozgrzewka, 40min skalpela i stretching, ale wczorajsze zakwasy nie pozwoliły mi na zaplanowany trening z Mel B i Tiffany.
No ale do rzeczy- do tego momentu byłam z siebie dumna.
Niestety wielkimi krokami zbliżała się pora podwieczorku i tutaj zaczęły się schody- arbuz, biszkopty, paluszki, 2 trufle i knoppers. Wydaje się tego sporo, ale wierzcie mi- ciągle czułam niedosyt. Nawet teraz nieustannie walczę sama z sobą, żeby nie skusić się na inne słodkości z szafki.
Bądź, co bądź mam nadzieję, że do kolacji nie wskoczą już żadne nadprogramowe kalorie i pomimo tych kilku grzeszków nie przekroczę 1200kcal :)
Nawiasem mówiąc to niezłą autopromocje sobie zrobiłam. Zamiast pokazać się od jak najlepszej strony to zaczynam od swoich największych słabości...
silna wola, która jest silna tylko z nazwy zdecydowanie nie jest moją mocną stroną.
trzymam kciuki za Twoją diete ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję, każdy trzymany kciuk się przyda! :D
UsuńHej Stells!
OdpowiedzUsuńWidzę, że zaczynasz prowadzić stronę- to dobrze! Więcej blogów do odwiedzania :D
A strojem kąpielowym się nie przejmuj :D Jeżeli nie wyjeżdżasz w tym miesiącu, to spokojnie zdążysz się w niego zmieścić! (:
3mam kciuki ;*
No póki co nie planuję wyjazdu, ale wiesz jak jest... pogoda coraz ładniejsza, znajomi proponują wypady nad jezioro a ja ciągle mam tysiące wymówek bo aż wstyd pokazywać się z wylewającym się tyłkiem ;< sama sobie jestem winna, głupota i nadmierny apetyt nie popłaca
Usuńmam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie całkowicie idealny! :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia!
Ja startuję jutro i z jednej strony jestem pełna pozytywnej energii a z drugiej pełna obaw.
OdpowiedzUsuń